Jak dobrze być barankiem i wstawać sobie rankiem i biegać na polankę i spiewać sobie tak bee, bee, bee, kopytka niosą mnie bee, bee, bee | bem bem bem kopytka hoznak engem | bem bem bem kopytka hoznak engem. | | rosyjski: | Kak choroszo byt' baranek | I prosypat'sja każdyj ranek | I bieżat' na polanek | I piet' siebie wot tak: | be be be kopytka niesut mnie | be be be kopytka niesut mnie | | portugalski: | Como e bom ser baranek | levantar co poranek | e correr na polanek ul. Judyma 16/przedszkole Sówki "Zdrowe rzeczy jem, bo chcę być zdrowy!"- założenie hodowli szczypioru. "Paweł i Gaweł" - teatrzyk stolikowy Froebla. Translations in context of "słowa niosą za sobą" in Polish-English from Reverso Context: Te słowa niosą za sobą zobowiązanie i mają głębokie znaczenie. kopytka niosą mnie //: Be – be – be – kopytka niosą mnie :// Gdy pora na śniadanie jem trawę na polanie zajadam sobie ile chcę baranek trawę je //: Be – be – be – baranek trawę je :// A kiedy mam pragnienie to staję nad strumieniem i piję sobie ile chcę a strumień poi mnie //: Be – be – be – a strumień poi mnie :// Ci, co mnie niosą in Cracow. Schedule and tickets for the upcoming theater play. Teatr STU, Sun, 21/06/2020, 18:00 - 23:59. Find latest news, tickets, current info on GoOut. Manufaktura Radości: „Jesteśmy kobietami, jesteśmy tymi, które niosą światło, przez które Jestem psem, niosą mnie cztery łapy Wolę las od kanapy Jestem psem, czasem pogonię kota Taka to, taka to psia robota! [Zwrotka 2: Magda Bereda, Olivia Wieczorek] be be be, kopytka niosą mnie, be be be, kopytka niosą mnie. Angielsku How good to be baranek and wake up sobie ranek, and running to polanek, and singing just like that: be be be, kopytka taking me, be be be, kopytka taking me. Po niemiecku So gut zu sein baranek aufsteigen sobie ranek, und gehen aus polanek, und singen so wie als: Bardzo dawno ich nie jadłam - kopytka. A Wy lubicie? U mnie te ziemniaczane kluski okazały się świetnym pomysłem na obiad, który można zrobić bez konieczności wychodzenia na zakupy (mamy sporo ziemniaków w piwnicy). 8c5Dqst. Zapamiętaj mnie Zarejestruj się | Zacznij systematycznie uczyć się grać na gitarze razem ze stroną Moja nauka - będziesz miał/miała do niej dostęp po zalogowaniu się w serwisie Chwyty i tabulatury Kurs gry na gitarze Mój śpiewnik Moja nauka Szukaj Działy Polskie Zagraniczne Harcerskie Biesiadne Disco Polo Szanty Religijne Kolędy i Pastorałki Amatorskie Kabarety crd tab bas 1 ^ do góry Opracowanie Artur Andrus (8) Dodał -a: Ola, Redaktor: Tomek Pietrzkowski, Data publikacji: 2009-10-17 12:08 Wydrukowano z serwisu Moja nauka Chcę się nauczyć Uczę się Umiem Mój śpiewnik G Jak dobrze być barankiem D I wstawać wczesnym rankiem D7 Wybiegać na polankę G I śpiewać sobie tak G D REF: Be Be Be... Jak dobrze nam się je D7 G Be Be Be... Kopytka niosą mnie x2 Video zobacz pozostałe filmy » Komentarze Dodaj komentarz ...i/lub link do filmiku video Zaloguj się do serwisu Ostatnie komentarzePokaż wszystkie 1. KaseK 2012-11-03 16:58 Właooo! ale to jest łatwe! Przez wieki kształtował się etniczny typ polskiego górala. Osadnictwo w Zakopanem zaczęło się w XIII w., gdy mieszkańcy Niżu Polski zaczęli zamieszkiwać Podhale. Od XV w. zaczęli napływać pasterze wołoskich oraz nację Rusinów, Słowaków, Węgrów i spiskich Sasów, którzy mieli wpływ na ukształtowanie się typu góralskiego. Obszary Rowu Podtatrzańskiego zasiedlono w ciągu XVI w., a pierwsza wzmianka o Zakopanem pochodzi z 1605 r.. Również w tym okresie rozwinął się przemysł, co przyczyniło się do sprowadzenia techników z Czech, Moraw i ze Śląska, którzy wraz z rodzinami osiadali się na Podhalu. Poszukiwano w Tatrach złoży metali kolorowych: miedzi, srebra czy złota, jednak bez powodzenia. Król Stanisław August Poniatowski poparł górników sugerując skupienie się na wydobywaniu rudy żelaza. Kopalnie żelaza, a za nimi huty okazały się opłacalne w przeciwieństwie do górnictwa kruszcowego. Jednak polski przemysł nie cieszył się długo nowym źródłem surowców. Nadeszły rozbiory Polski i tak Zakopane trafiło pod panowanie cesarzowej Austrii Marii Teresy. W 1794 r. nastąpił atak zbójników tatrzańskich i góralskich hamerników na Kuźnice, gdzie spalili hutę zarządzaną przez Jakuba Reichsdorfera. Wtedy na Podhalu wprowadzono stan wojenny, a sytuacja w Tatrach poprawiła się dopiero w 1806 r., gdzie właścicielem hut oraz kopalni został Jan Wincenty Homolacs z Moraw. Na skutek wojen napoleońskich, dwór austriacki podjął decyzję o sprzedaży dóbr królewskich na Podhalu. Dwie sekcję białczańską i zakopiańską kupił w 1824 r. Emanuel – syn Jana Homolacs. Do 1869 r. dobra zakopiańskie należały do Homolacsów. Etniczny typ polskiego górala zmieniał się latami. Na jego kształtowanie miało wpływ wiele czynników i wydarzeń historycznych, co wpłynęło też na kulturę mieszkańców Podhala oraz na architekturę Zakopanego i okolic. Dopiero w połowie XIX w. Zakopane cieszyło się dużą popularnością, a także było częstym tematem w czasopismach literacko-artystycznych. W 1873 r. założono Towarzystwo Tatrzańskie, które zostało stworzone przez grupę miłośników polskich Tatr. W szybkim czasie uzyskało ono duże poparcie, stając się faktycznym gospodarzem Tatr. Dzięki stworzonej grupie na błotnistych uliczkach Zakopanego pojawiły się pierwsze latarnie naftowe, budowano chodniki, umieszczono ławeczki, otworzono „kasyno”, które stało się pierwszym centrum kulturalnym Zakopanego. Towarzystwo również otworzyło szkołę zawodową, nazywano też snycerską. Twórcy tego towarzystwa nie zdawali sobie sprawy, że dadzą początek tak wielkiemu dziełu. Feliks Pławicki, Bolesław Lutosławski, ks. Józef Stolarczyk, Tytus Chałubiński, baron Ludwig Eichborn, Józef Eljasz utworzyli pierwszą organizację turystyczna, która przetrwała do dziś. Rozkwit miasta prowadził również do stworzenia stylu podhalańskiego, który został odkryty przez Stanisława Witkiewicza. Budownictwo góralskie było bardzo skromne, domy były budowane z „płazów” drewna świerkowego, rzadziej z modrzewiowego lub jodłowego. Szczeliny między belkami uszczelnione były mchem, a w późniejszych czasach „wełnianką” - plecionką z drewnianych wiórów. Dach stromy kryty gontem, kryjący w środku strych gdzie przechowywano siano. Dom dzielono na dwie izby. „Wchodząc na lewo uderza na razie ślepiąca białość i czystość pieca obok ścian i powały okopconych i brudnej podłogi. Jest to właściwa izba mieszkalna. Tu stoją łóżka, wisi na sznurach wysoko nad ziemią kołyska, ławy szerokie ciągną się dookoła ścian: kąty pełne są wszelkich gratów, stągwi, oboniek, naczyń i narzędzi. Po izbie włóczy się ciele lub białe jagnięta; tu siedząc na podłodze, gaździna skrobie ziemniaki i dziad kurzy fajkę, grzejąc się u pieca …”. Tak opisał Witkiewicz zwiedzaną góralską chałupę. Pierwsza „czarna” najpierw bez komina, a więc dym pokrywał ściany, tam znajdowała się kuchnia. I sypialnia „biała”, gdzie przechowywano „cenniejsze” sprzęty, jak święte obrazki oraz dokumenty, tam też były organizowane przyjęcia rodzinne. Obie izby oddzielała sień, gdzie z tyłu przylegała do niej komora na sprzęt domowy. Z końcem XIX w. w większości domów przed sienią zaczęły pojawiać się otwarte werandy. Sień wyróżnia się bardzo wysokim progiem i niskimi drzwiami, co ograniczało do minimum uciekanie ciepłego powietrza z chałupy. Z tych samych przyczyn okna w góralskich domach są niewielkie. Często chałupy są zdobione nawet na zakończeniach płazów, także drzwi, które zakończone są łukiem są ozdobione zastrzałami zwanymi „psami”. Nad drzwiami i oknami możemy znaleźć drewniane wiązki promieni, czyli „słonecka”. Pod sufitem w białej izbie widoczne są grube belki nazywane „sosrębami”, biegnące od sieni do ściany szczytowej. Są one zwykle pięknie rzeźbione i zdobione, także możemy na nich znaleźć datę wybudowania domu i inicjały jego właściciela. Od zachodu pod kątem prostym do mieszkania były stawiane zabudowania gospodarcze, żeby chronić chatę przed zimnymi wiatrami. Stodoły i obory były budowane z gorszego gatunku drewna, a dach był pokryty „dranicami”, czyli nieheblowanymi deskami. Do Zakopanego przyjeżdżali goście na krótko, siedzieli w lecie, a gdy pogoda pozwoliła wędrowali po turniach. Kiedy zbliżała się jesień wszyscy uciekali na równiny i wracali do swoich prac. Powoli Zakopane stało się miastem leczniczym. Przybywali ludzie dla zdrowia nie tylko latem a przez cały rok. Rozwój letniska prowadził do polepszenia bytu miejscowej ludności, jednak z drugiej strony był przyczyną zachodzących przemian w ludowej kulturze, co jest widoczne w gwarze góralskiej, stroju oraz w architekturze. Oprócz zmieniających swój wygląd chałup góralskich, powstawały nowe budynki – wille dla gości czy pensjonaty, które miały nawiązywać do modnego w uzdrowiskach tzw. szwajcarskiego stylu. Styl szwajcarski charakteryzuje się szlunkiem z desek poziomych, wielospadowym niespokojnie łamanym dachem i wielką ilością ozdób. W 1886 r. Zakopane otrzymało status uzdrowiska. W tym samym roku, zimą po raz pierwszy przyjechał do miasta Stanisław Witkiewicz, odwiedzając zamieszkałych tu wcześniej państwa Dembowskich. Czemu wspominam o Witkiewiczu? Stanisław Witkiewicz (1851-1915) znany był w ówczesnych czasach jako warszawski malarz i autor artykułów teoretycznych i krytycznych na temat sztuki współczesnej. Witkiewicz był miłośnikiem malarstwa realistycznego – pejzażowego i rodzajowego – które w sztuce polskiej tamtych lat miało znakomitych przedstawicieli. Wróćmy jednak do tego jak słynny warszawski malarz został reprezentantem stylu zakopiańskiego. Artysta przyjechał w celach leczniczych, by podleczyć płuca. W czasie odwiedzin Witkiewicza pogoda nie sprzyjała na spacer po górach, dlatego wraz z gospodarzami zwiedzał góralskie chaty. Zwrócili wtedy uwagę na oryginalność zabudować, sprzętów i naczyń. Zauważyli także zdobienia każdego przedmiotu, nawet tego do użytku codziennego. Gdy wrócił do Warszawy był pod ogromnym wrażeniem Tatr, górali i ich kultury. Dlatego opublikował szkic „Tatry w śniegu”, gdzie Zakopane opisał swoje pierwsze spostrzeżenie i zadziwienie. „Jest to już nie surowy materiał, ale dość wyrobiony styl, z którego mogłoby się rozwijać samodzielne i nowe budownictwo”. Wtedy rozpoczął tatrzański okres w swojej pracy artystycznej. Witkiewicz zaczął myśleć o użyciu budownictwa i ornamentyki góralskiej do stworzenia w przyszłości swojego własnego stylu. Z ciasnych i ubogich góralskich chat artysta wziął jedynie główne zarysy i charakterystyczne detale. Nowo budowane obiekty to przeważnie wille i pensjonaty dużo większe od podhalańskich chałup, często stawiane na kamiennych podmurówkach. Dodał również piętrową facjatę ze szczytem prostopadłym do głównych ścian szczytowych domu, a także „względy”, czyli mniejsze pokoje wysunięte poza powierzchnię dachu. „Przyłapy” to głębokie i zaciszne odkryte werandy, a także wysunięte daleko poza obręb budynku okapy oraz podtrzymujące je potężne belki, zakończone rzeźbionymi „rysiami”. Dach w punkcie łączenia ze ścianami szczytowymi był obowiązkowo zakończony strzelistym „pazdurem” w kształcie kielicha kwiatowego. Obiekty budowane z pni przeciętych na pół, ozdabiano rzeźbionymi w drewnie elementami wykorzystując tradycyjne podhalańskie motywy roślinne. To główne cechy zakopiańskich domów zaprojektowanych przez Stanisława Witkiewicza. Styl Witkiewicza cieszył się dużą popularnością i znalazł licznych naśladowców, np. Tadeusz Prauss, Jan Koszczyc-Witkiewicz, Józef Kaspruś-Stoch, Andrzej Galica, Franciszek Mączyński. Pierwsza willa zaprojektowana w stylu zakopiańskim przez Stanisława Witkiewicza, dla Zygmunta Gnatowskiego, właściciela dóbr na Ukrainie, znajduję się na ul. Kościeliskiej. Obecnie urządzono w niej Muzeum Stylu Zakopiańskiego im. Stanisława Witkiewicza. Projektant i właściciel nadali willi nazwę Koleba – od gwarowego określenia pasterskiego szałasu. Jednak pod wpływem góralskiej wymowy zmieniono pisownie na „Koliba”. „Koliba” nigdy nie miała projektu w ścisłym znaczeniu tego słowa. W trakcie prac projektowych budynek został powiększony, ponieważ na początku nie spełniał wszystkich funkcji. Gnatowski również brał czynny udział w projektowaniu. We wszystkich szkicach Witkiewicza możemy odnaleźć formę podhalańskiej chałupy z jej charakterystycznymi proporcjami, zrębową konstrukcją ścian i półszczytowym dachem, użytą w różnych kompozycjach. Ostateczna wersja stanowi połączenie połowy podhalańskiego domu z piętrowym, willowym skrzydłem, nazywane przez górali „postawieniem chałupy na chałupie”. Często przypomina kompozycję „szwajcarskich” willi, dzięki takim elementom jak weranda i balkon z balustradami z ażurowo wyciętych desek, pas dekoracyjny dzielący dwie kondygnacje skrzydła zachodniego. „Koliba” miała stanowić połączenie chałupy podhalańskiej i willi letniskowej, które występowały już w Zakopanym. W skrzydle wschodnim, parterowym, Witkiewicz, zwiększając gabaryty góralskiej chałupy. Natomiast w części piętrowej została zachowana konstrukcja właściwa budownictwu podhalańskiemu i ozdobny detal ukształtował formę przyjętą z architektury willowej. Połączenie tych dwóch form mieszkalnych znalazło odbicie w rozkładzie funkcji pomieszczeń : w „chałupie” mamy na parterze sień, izbę góralską (czyli odpowiednik izby białej) i kuchnię, a na poddaszu wyżkę, natomiast w „willi” znalazły się pomieszczenia, których nie było w chałupie góralskiej np. pokój bawialny i sypialnia z alkierzem na parterze, na piętrze znajdował się gabinet Gnatowskiego, który przylegał do pokoju służącego. Do zasadniczego zarysu „Koliby” dodane zostały także mniejsze części np. garnek, który osłaniał wejściowe drzwi, weranda od zachodu a nad nią balkon. Ponieważ klimat Zakopanego nie sprzyjał mieszkańcom, dlatego Witkiewicz postanowił zabudować garnek, przez co zasłonięto wspaniałe drzwi zdobione na wzór chałup górskich. Przez garnek wejdziemy do sieni, gdzie zauważymy formę odrzwi, z zastrzałami zwanymi jak wcześniej wspomniałam „psami”, które tworzą łuk nad drzwiami z charakterystycznymi kołkowaniem. Drzwi pierwotnie były jednoskrzydłowe, jednak by oświetlić sień zamieniono na dwuskrzydłowe w połowie oszklone. Niezwykły jest również zamek w drzwiach, z sylwetką orła w koronie i z dziurką w kształcie inicjałów Zygmunta Gnatowskiego, oraz klamka w kształcie ciupagi. Po prawej stronie znajdziemy drzwi, które zaprowadzą nas do Izby górskiej, która jest odpowiednikiem izby białej w chałupie. Znajdziemy tam zbiory Zygmunta Gnatowskiego oraz pięknie zdobiony sosręb, wykonany przez wybitnego zakopiańskiego rzeźbiarza Wojciecha Brzega. Na którym znajdziemy herb Zygmunta Gnatowskiego oraz datę wybudowania willi. „Koliba” została wyposażona w stylowe meble, liczne przedmioty codziennego użytku i tkaniny, niektóre niestety nie zostały zachowane. Próby projektowania mebli w stylu zakopiańskim podjął się Franciszek Neuzila, kierownik zakopiańskiej Szkoły Przemysłu Drzewnego. Projektowaniem mebli zajął się również sam Stanisław Witkiewicz oraz Zygmunt Gnatowski. Wychodząc z izby górskiej, przechodząc przez sień znajdujemy się w salonie – Izba bawialna. W salonie znajdziemy kredens i stół z krzesłami, które są również projektem Witkiewicza. Na odrzwiach w salonie znajdziemy motyw lilii złotogłów, która w tym pokoju jest motywem przewodnim. Wracając do sieni zauważymy przy schodach słup, który jest zdobiony motywami kwiatów tatrzańskich, takich jak : lilia złotogłów, szarotka, dziewięciornik. Po schodach przechodzimy na poddasze „chałupy”, czyli wschodnie skrzydło „Koliby”. Znajduję się tam małe pomieszczenie gwarowo nazywane wyżką. Witkiewicz opisywał ten pokój tak; „skromna wyżka, w której wisiała słonina i sadło, zamieniła się na duże pokoje o wielkich oknach i drzwiach wychodzących na balkony, umieszczone ponad ścianą szczytową”. Jednak w „Kolibie” wyżka jest niewielka i nie ma balkonu. Wychodząc z wyżki na korytarz, możemy przejść do pokoju właściciela. Sypialnia jest umeblowana z trzech kompletów. Stół i krzesła to dzieło Ludwika Szafrańskiego, łóżko, szafka nocna, toaletka i szafa były zakupione w Krakowie. Ostatni komplet należały do Wojciecha Brzegi, składa się z biurka, krzesła i biblioteczki. W pokoju znajduje się również dywan projektu Marii Dembowskiej, wykonany przez Staszka Gładczana. Sąsiadujący pokój z pokojem właściciela, to sypialnia służącego, w której znajdują się meble projektu Franciszka Neuzila. W całej willi znajdowało się osiem pieców, cztery z kamienia,które znajdowały się we wschodniej części oraz cztery kaflowe, które były postawione w salonie, sypialni, pokojach Gnatowskiego oraz w pokoju służącego. Śmierć Gnatowskiego wyznacza koniec okresu świetności „Koliby”. Dom został sprzedany i funkcjonował nadal jako pensjonat, aż do II wojny światowej. W 1946 r. w willi powstało pierwsze państwowe przedszkole. W 1954 r. na miejsce przedszkola otworzono dom dziecka dla dziewcząt. Dom dziecka istniał do 1981 r. Przez te wszystkie lata „Koliba” nie była odnawialna, została zaniedbana i zdewastowana. Po długotrwałym remoncie na miejsce domu dziecka, powstało Muzeum Stylu Zakopiańskiego im. Stanisława Witkiewicza. Obecnie w muzeum , możemy podziwiać : ekspozycję z historii stylu zakopiańskiego, portrety Witkiewicza, pokój Zygmunta Gnatowskiego oraz w wyżce organizowane są wystawy czasowe. Styl zakopiański obejmował nie tylko budowę willi i pensjonatów, ale również kościołów. Najpiękniejszą budową sakralną w Zakopanym jest położona w dzielnicy Jaszczurówka, kaplica Najświętszego Serca Pana Jezusa, wybudowana na podstawie projektu Stanisława Witkiewicza. Bryła budynku w kształcie prostokąta została postawiona na kamiennej podmurówce. Podcienie kryjące taras mają drewnianą konstrukcje a nad wejściem jest figurka Chrystusa Frasobliwego, przykryta ozdobnym daszkiem. Cała kaplica, absyda i podcienie zostały przykryte gontami, a dach jest dwuspadowy. Drzwi i okna są bogato zdobione i kołkowane. Wnętrze w większości również zostało zaprojektowane przez Witkiewicza i cechuje je wielka prostota. Drewniana kaplica zachwyca bogactwem wyrafinowanych detali, typowych dla zdobnictwa podhalańskiego. Innymi zabytkami stylu zakopiańskiego zaprojektowanymi przez Stanisława Witkiewicza są np. willa „pod Jedlami”, willa Oksza, willa Rialto oraz willa Konstantynówka. Również zachowały się budynki naśladowców Witkiewicza np. willa Atma, willa Czerwony Dwór. Willa Raitlo jedna z pierwszych budowli Witkiewicza w stylu zakopiańskim, zbudowana w latach 1897-1898 dla Teresy Zagórskiej. Tutaj umieszczone zostało pierwsze sanatorium dla chorych na gruźlice. Po I wojnie światowej sanatorium zostało przekształcone na pensjonat dla gruźlików, którzy przyjeżdżali do Zakopanego leczyć się na własną rękę. Jednak przez protesty mieszkańców władze zakazały tego procederu. I w willi mieścił się zwykły pensjonat. Willa „pod Jedlami” to najobszerniejszy i bardzo złożony dom państwa Pawlikowskich, uważany za największą wille w stylu zakopiańskim, można ją śmiało nazwać siedzibą książęcą. Powstała ona na wzgórzu Koziniec, które wybrał sam Witkiewicz. Budowa trwała dziewięć miesięcy, głównymi wykonawcami byli Wojciech Roj, Jan Obrochta i Maciej Gąsienica-Józkowy. Dom ten należy do najcenniejszych zabytków architektury drewnianej w Polsce. Nazwa willi wzięła się od jodeł, czyli jedli, które rosną wkoło domu. Solidna podmurówka domu sięga w najwyższym miejscu około 4 metry. Willa zawiera również rzeźbione elementy konstrukcji np. rysie, balustrady. Posiada główne cechy stylu Witkiewicza, czyli skrywające schody, weranda, przyłap. W środku zachowane są piękne ozdobienia góralską ornamentyką oraz zabytkowe meble w stylu zakopiańskim. Jan Wojciech Man - Człowiek, który nigdy nie istniał Kiedy pare dni temu przeczytałam po raz pierwszy tą historię, to nie mogłam wręcz uwierzyć w to, jak to jest możliwe. Jest rok 2002, pewien człowiek zgłasza się do raczkującej jeszcze wtedy fundacji ITAKA, która pomaga w znalezieniu osób zaginionych. Człowiek, który do nich się zgłasza nie pamięta kim jest, ani żadnych szczegółów z poprzedniego życia. Nie pamięta również od jak dawna żyje z brakiem świadomości o własnej tożsamości. Pamięta, że ocknął się na torach, pamięta krew sączącą się z rany głowy, krew na swojej koszuli. Pamięta jak nie rozpoznał twarzy w lustrze w łazience na Dworcu Centralnym w Warszawie. Nie miał dokąd pójść więc tam zostaje. Któregoś razu udaje mu załapać prace na budowie. Współpracownicy, zaczynają wołać na niego Janek - bo przecież nie można żyć bez imienia. Jeden z dobrych ludzi z ówczesnej pracy podaje mu numer do fundacji Itaka. - Dzień dobry, nie wiem kim jestem. Fundacja postanawia pomóc. Najpierw policja pobiera od Jana odciski palców, robi mu zdjęcia, rejestruje go jako Nie ma go w bazie przestępców, ale też wśród zaginionych - tak więc nikt go nie szuka. Itaka postanawia więc poprosić o pomoc program „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”, w końcu nie raz ludzie odnaleźli swoich bliskich dzięki temu programowi. To również nie przynosi efektów. 2003 rok, reporter i fundator Itaki - Wojciech Tochman postanawia napisać o Człowieku bez pamięci w „Dużym Formacie” Gazety Wyborczej. Twarz Janka wisi na przystankach w całej Warszawie. Tymczasem Jan przechodzi specjalistyczne badania lekarskie. Diagnoza: obustronne zaniki korowe płatów skroniowych i uszkodzony układ hipokampa. Całkowity brak pamięci autobiograficznej W końcu Fundacja postanawia pomóc usamodzielnić się Janowi. Robią w fundacji zrzutkę na kurs spawacza. Musi mieć jakiś zawód by przeżyć. Następnie postanawiają pomóc złożyć mu wniosek do sądu wniosek o nadanie tożsamości. Imię już ma, teraz należy pomyśleć nad nazwiskiem. Będzie się nazywał Jan Wojciech Man. Nazwisko łatwe do zapamiętania, drugie imię po reporterze Tochmanie. Rok urodzenia: 1 stycznia 1960 r. Najprawdopodobniej jest starszy, ale chce być jak najdłużej aktywny na rynku pracy i dzięki temu czuć się potrzebny. Nadchodzi dzień odbioru dowód osobistego, a Itaka organizuje symboliczne przyjęcie urodzinowe. Janek pierwszy raz w życiu słyszy "Sto lat!"… Mija dwadzieścia lat od kiedy Jan Man zgłosił się do fundacji Itaka. Pomimo biegu lat, wciąż nie odkrył swojej prawdziwej tożsamości. Nie zgłosił się nikt, kto by go rozpoznał. Kim był w „poprzednim życiu”? Jego twarz pasuje zarówno do kierowcy autobusu, reżysera, spawacza, nauczyciela, malarza.. Czy miał jakąś rodzinę? A może ktoś z Was go rozpoznaje? Historia bardzo mnie przejęła i naprawdę chciałabym by ten biedny człowiek zaznał kiedyś spokoju i odnalazł kogoś bliskiego. Źródło #zaginieni #zaginiony #historia #gruparatowaniapoziomu #warszawa #kryminalne #zagadka #csiwykop #ciekawostki #niewiarygodne pokaż całość „Na wiosennej łące”- dzień mamy i taty u 3/ uroczystości dla Dorota WoźniakMiejsce: Miejskie Przedszkole 21 im. Wesołej Ludwiczki w Katowicach, sala rytmicznaGrupa : 3/ 4 latkiPomoce: stroje: biedronek, motylków, ogrodniczki, pszczółek, zajączków, proponuję wykonać je na t-shirtach np. biedronki czerwone koszulki i czarne kropki plus opaska z różkami podobnie inne Przebieg:1. Dzieci jeden za drugim wchodzą na salę, w rączkach trzymają instrumenty- bębenki, grzechotki, klawesy i śpiewająI. To jest właśnie muzyka, na drewnianych patykach, dylu, dylu już gramy, ładny utwór dla Ram tam, tam na bębenkach, tak brzmi nasza piosenka, dzyń, dzyń, dzyń, na dzwoneczkach, płynie w świat instrumentów, dzieci siadają na ławeczkach 2. Powitanie rodziców przez nauczyciela (dzieci stoją w półkolu przodem do widowni3. Piosenka „Jaś Kapela”- dzieci wyciągaja zaczarowane niewidoczne instrumenty i śpiewają:Zebrał cudną Jaś kapelęJakich w świecie jest niewieleSą tam skrzypce, są tam basyCóż to będą za hałasyDylu dylu na badyluTirli tirli plum plum plumFiku miku na patykuTra ra ra ra bum bum bum 4. Wiersz „Biedroneczki” – wychodzą na środek dzieci przebrane za biedronkiwyszły biedroneczki nad rzeczkę zatańczyły poleczkę chwyciły się pod boczki zrobiły ukłon głęboki za sukienkę się złapały nóżkami głośno tupały za rączki się wzięły i do nieba pofrunęłybiedroneczki siadają na Wszystkie dzieci dobierają się w pary (można im pomóc) i podczas następnej piosenki kręcą się powoli w kółkach piosenka „Na zielonej polanie”Na zielonej polanie dziś wiosenny baldo tańca grają grube bąki i chrabąszcze dili, dili, dili, i chrabąszcze dwaOj dili, dili, dili, dili, dili, dili zielonej polanie dziś wiosenny baldo tańca grają chude świerszcze i komary dili, dili, dili, i komary dwaOj dili, dili, dili, dili, dili, dili zielonej polanie dziś wiosenny balwesoło tańczy Pszczółka Maja a orkiestra dili, dili, dili, a orkiestra graOj dili, dili, dili, dili, dili, dili wszyscy siadają wychodzą pszczółki na środek dywanu i śpiewają piosenkę z pokazywaniem My jesteśmy pszczółki małe, pszczółki małe, pszczółki małeStroje mamy doskonałe, doskonałe, bzzzzzzzzzzzCzarne pasy, żółte brzuszki, żółte brzuszki, żółte brzuszkiMy jesteśmy łakomczuszki, łakomczuszki, bzzzzzzzzzzzA na głowie czułki mamy, czułki mamy, czułki mamy Nimi kwiatki dotykamy, dotykamy, bzzzzzzzzzzzPyłek z kwiatków przenosimy, przenosimy, przenosimyKażdy kwiatek zapylimy, zapylimy, bzzzzzzzzzzzTu wskoczymy, coś zbierzemy, coś zbierzemy, przerobimy,I z nektaru miód zrobimy, miód zrobimy, bzzzzzzzzzzzA jak trzeba, to żądlimy, to żądlimy, to żądlimy,Przed atakiem się bronimy, się bronimy bzzzzzzzzzzzTakie małe z nas owady, z nas owady, z nas owady,Człek by bez nas nie dał rady, nie dał rady, bzzzzzzzzzzzWszystkim miodek polecamy, polecamy, polecamy Bo dla ludzi go zbieramy, go zbieramy, bzzzzzzzzzzz Pszczółki odlatują siadają na swoich miejscach..7. Wiersz dla mamy (tu do wyboru)8. Na środek wychodzi baranek na zwrotce dziecko stoi i tylko buja się na refrenie biega dookoła sceny wszyscy śpiewają piosenkę „Baranek”To miło być barankiemwybiegać na polankęi biegać sobie ile chcękopytka niosą mnieBe, be, bekopytka niosą mnie/2x/Gdy pora na śniadaniejem trawkę na polaniezajadam sobie ile chcębaranek trawkę jeBe, be, bebaranek trawkę je9. taniec zajączków z kwiatkami przy piosence „Na łące”Zajączki, zajączki, zajączkiskakały przez pola i pod lasem i patrzą,jak dzieci się bawią i dzieci podały im rączkii z dziećmi skakały hop la la, hop la la, hop la la, hop la la, hop-la!I siadaja wszyscy na miejsca10. Wiersz dla taty do wyboru11. Piosenka „Ogrodniczka” wchodzi na środek ogrodniczka z koszem z prezentami i podczas piosenki wszyscy śpiewają a ogrodniczka powoli rozdaje w refrenie każdemu dziecku sobie ogrodniczka,Mam nasionek pół gładkie, drugie w łatki,A z tych nasion będą bratki i stokrotkiDla Malwinki, dla i pachnące,Malowane konewkę z dużym uchemCo podlewa grządki łopatkę, oraz grabkiBo ja dbam o moje dzieci podchodzą do swoich rodziców i dają im prezenty. Miłej zabawy