Standardowa 28 cm Czarna. Patelnia Gerlach Granitex została wyposażona w specjalną powłokę nieprzywierającą, która czyni gotowanie szybkim, łat Kup od 109,00 zł. Patelnia Gerlach Natur 24. Grillowa 28 cm Czarna. Patelnia ceramiczna z drewnianym uchwytem jest idealna do smażenia i grillowania każdego rodzaju potraw.
We Wrocławiu wystarczą oczy, by kupić bilet tramwajowy. MPK uruchomiło nowy system płatności. W ten nowoczesny sposób w stolicy Dolnego Śląska można zapłacić też za lodowisko czy basen.
Ciekawski turysta z Niemiec został ukarany mandatem wysokości 100 zł za wejście na pas drogi granicznej – podała w czwartek Warmińsko-Mazurska Straż Graniczna. 53-latek tłumaczył funkcjonariuszom, że chciał zobaczyć, jak wygląda granica polsko-rosyjska. Według informacji przekazanych przez SG patrol z placówki w Braniewie stwierdził, że na pas drogi granicznej wszedł
Za wejście na cmentarz można dostać nawet mandat. Więcej z kategorii Zdjęcia Szczecina. To najpiękniejsze zdjęcia Szczecina z lotu ptaka. Za wejście może być mandat; Radio Online
W Belgii prawo dopuszcza jazdę z 0,05% we krwi. Za większe stężenia we krwi grożą surowe kary: za 0,05% – 0,08% we krwi– zakaz prowadzenia pojazdu przez kolejne 3 godziny, mandat płatny na miejscu w wysokości 150 euro. Sprawa może być skierowana również do sądu, w takim przypadku grzywna będzie wynosić od 150 do 3000 euro.
Gerlach w zimie – wejście przez Batyżowiecką Próbę. Nad zamarzniętą taflą Batyżowieckiego Stawu urządzamy sobie kilkanaście minut przerwy. Pora ubrać raki (wcześniej, ze względu na twardy śnieg i wyraźny ślad, nie korzystaliśmy z nich nawet na trawersach), założyć uprzęże oraz przygotować resztę sprzętu.
Jest to 1 uczestnik na 15 mkw. powierzchni danego budynku, wyłączając z tego osoby sprawujące posługę. Na cmentarzu może przebywać nie więcej niż 50 uczestników podczas jednego pogrzebu, wyłączając z tego osoby sprawujące posługę, a także osoby dokonujące pochowania lub osoby zatrudnione przez zakład lub dom pogrzebowy”.
Właściciel nieruchomości jest zatem uprawniony do decydowania o tym, jakie osoby postronne, kiedy i na jakich warunkach mogą przebywać w jego lokalu i na należącym do niego terenie. Oprócz właściciela takie prawo przysługuje użytkownikom domu, mieszkania bądź terenu, a także osobom, które choćby chwilowo są upoważnione do
Gerlach lub Gierlach, a po słowacku Gerlachovsky Stit to najwyższy szczyt w Tatrach oraz całych Karpatach. Leży w bocznej grani odchodzącej na Zadnim Gerlachu od grani głównej Tatr Wysokich. Wspinaczka na Gerlach możliwa jest jedną z ponad 20 dróg taternickich. Na szczyt nie prowadzi znakowany szlak turystyczny. W 1874 roku węgierski
Jeżeli przekroczysz 20 km/h, za zbyt szybką jazdę e-hulajnogą obowiązuje Cię standardowy taryfikator mandatów. Możesz dostać mandat w wysokości.: 50 złotych – przekroczenie dozwolonej prędkości do 10 km/h; 100 złotych – od 11 do 15 km/h; 200 złotych – od 16 do 20 km/h; 300 złotych – od 21 do 25 km/h;
hTln. Wysoka to piękny, dwuwierzchołkowy szczyt położony w pobliżu Rysów. Ze względu na ciekawą drogę i fantastyczne widoki ze szczytu, stanowi górskie marzenie wielu chodzących poza szlakami osób. Od niedawna był i moim. W końcu się udało, więc zapraszam na relację z wejścia tam popularną drogą od Przełęczy Waga. Od poprzedniego wyjazdu w Tatry minął niecały tydzień. Poprzedni weekend wykorzystałem wręcz do granic możliwości, lecz i na ten szykuje się niezła pogoda. Pomysłów mamy mnóstwo, więc nie wahamy się długo – zbieramy zespół i ruszamy na Wysoką. Tym razem ma być jednak nieco ciężej. Droga jest mniej oczywista, trudności większe. Mimo to czujemy się gotowi. Wszyscy mamy dobrą formę i coraz większe doświadczenie, więc na Słowację ruszamy podekscytowani i pełni optymizmu. Wysoka – informacje o szczycie Wysoka położona jest na Słowacji, w południowo-wschodniej części Tatr. Posiada dwa wierzchołki, mniej więcej równej wysokości. Na jednym z nich, przez długi czas uznawanym za główny, znajduje się niewielki, metalowy krzyż. Drugi, położony kawałek dalej, na szczycie ma przytwierdzony metalowy czekan. Od niedawna to właśnie on uchodzi za minimalnie wyższy. Z obu rozpościera się rewelacyjny widok w praktycznie każdym kierunku. Nieco kontrowersji budzi wysokość szczytu. Jedne źródła podają 2559 metrów, inne 2547, są też pomiary wykazujące na 2560. Na szczytowej tabliczce znajduje się jednak wartość 2547,2 metrów więc to niej będę się dalej trzymał. Na Wysoką nie prowadzą żadne szlaki turystyczne. Istnieją jednak dwie nietrudne drogi, które od dawna cieszące się sporą popularnością wśród tatrzańskich pozaszlakowców. Pierwsza prowadzi przez Dolinę Złomisk, druga od Przełęczy Waga. W tym tekście skupię się na trasie od Wagi, nazywanej też Drogą przez Pazdury. Nie jest trudna, jej oficjalna wycena wynosi 0+. Z drugiej strony, znam też w Tatrach mnóstwo znacznie łatwiejszych „zero plusów”. Czas wejścia od przełęczy wynosi około półtorej godziny. Co ciekawe, na drodze znajduje się trochę klamer i łańcuchów, założonych kiedyś przez Towarzystwo Tatrzańskie ze względu na dużą popularność szczytu. Z głównego wierzchołka (tego z krzyżem), w kilkanaście minut można dostać się na drugi, nieco mniej popularny. Przejście tam jest już jednak trudniejsze, bardziej strome i moim zdaniem bliższe wycenie I niż 0+. Uwaga: według przepisów TANAP-u, Drogą przez Pazdury można się wspinać jedynie w towarzystwie uprawnionego przewodnika. Samodzielne wejście wiąże się z ryzykiem otrzymania mandatu (nawet do 300 euro, choć najczęściej nie więcej niż 30) i cofnięcia z trasy. Poza szlakiem nie obowiązuje też większość polis ubezpieczeniowych, więc rachunek za ewentualną akcję ratunkową może być naprawdę wysoki. W kwestii bezpieczeństwa, koniecznie należy mieć ze sobą kask. W żlebie opadającym z Przełączki w Wysokiej jest krucho, często spadają kamienie. Ze względu na kilka stromych odcinków i pojawiające się czasem ekspozycje, część zespołów zabiera także linę i sprzęt do asekuracji. Wejście na Wysoką – relacja z wycieczki Dojazd w okolice Szczyrbskiego Jeziora Podobnie, jak przy wejściu na Kieżmarski Szczyt, dziś też na Słowację jedziemy samochodem. Tym razem w trzyosobowym gronie i nieco wcześniej, ze względu na zapowiadane popołudniu burze. Wstępny plan zakłada zdobycie szczytu już około 9:00. Spod mojego bloku ruszamy parę minut przed 2:00. Opuszczamy Kraków, Zakopianką kierujemy się w okolice Rabki Zdrój, skąd zabieramy jeszcze jedną osobę. Później jedziemy do Nowego Targu, gdzie skręcamy ku polsko-słowackiej granicy w Jurgowie. Będąc już u naszych południowych sąsiadów, jedziemy jeszcze chwilę prosto, aż do skrętu za Tatrzańską Polanką. Po tak zwanej Drodze Wolności objeżdżamy większą część Tatr Wysokich, kierując się na miejscowość Szczyrbskie Jezioro. Do niej samej jednak nie docieramy. Kawałek wcześniej skręcamy w prawo, jadąc na parking przy niebieskim szlaku. W pobliżu znajduje się też przystanek kolejki elektrycznej, którą w to miejsce mogą dotrzeć osoby niezmotoryzowane. Miejsca dla samochodów jest dużo, staje się po prostu na poboczu tej ciągnącej się około 1,5 kilometra drogi. Postój kosztuje 6 euro za dzień. Niebieskim szlakiem przez Dolinę Mięguszowiecką Gdy wysiadamy, jest jeszcze ciemno. Choć nie aż tak, by konieczne było wyciąganie latarek z plecaka. Przez parę minut się zbieramy, a później ruszamy na północ w stronę wejścia na niebieski szlak. Na oznaczenia trafiamy przy pobliskim zakręcie, gdzie startuje 4-kilometrowa, asfaltowa droga do schroniska nad Popradzkim Stawem. Można to miejsce uznać za słowacki odpowiednik naszego Morskiego Oka, choć na szczęście, dojście w to miejsce zajmuje ponad dwukrotnie mniej czasu. Przez jakieś 30-40 minut po prostu idziemy tą lekko wznoszącą się drogą, obserwując powoli rozjaśniające się niebo. Póki co bezchmurne, zwiastujące ładną pogodę przynajmniej w pierwszej części dnia. Asfaltowa droga w stronę Popradzkiego Stawu. To oczywiście zdjęcie z drogi powrotnej – rano było tu jeszcze ciemno. W końcu docieramy w okolice jeziora. Widzimy jego taflę pomiędzy drzewami, jednak nie decydujemy się zejść ani nad brzeg, ani do schroniska. Skręcamy zgodnie z niebieskimi oznaczeniami i wchodzimy na leśną, trochę kamienistą ścieżkę. Przy skręcie zauważamy „plecaki” przygotowane dla nosiczów. Tym terminem nazywa się tatrzańskich tragarzy, którzy o własnych siłach wnoszą zaopatrzenie do niedostępnych drogami schronisk. Jak ktoś chce i czuje się na siłach, może samemu zabrać jeden z ładunków. Po dostarczeniu go do Chaty pod Rysami, w podziękowaniu otrzyma symboliczną herbatę. Ładunki przygotowane dla tragarzy-wolontariuszy. Ścieżka szybko zamienia się w typowy dla tatrzańskich szlaków, kamienny chodnik. Idziemy nim wśród drzew, powoli nabierając wysokość. Z czasem roślinność się zmienia, w okolicy zaczyna dominować kosówka. Podchodząc przez Dolinę Mięguszowiecką mamy okazję oglądać pierwsze promienie słońca oświetlające skaliste wierzchołki położonej na zachód od nas Grani Baszt. W ogóle, okolica robi się coraz ładniejsza i stopniowo prezentuje nam więcej okazałych dwutysięczników. W pewnej chwili docieramy do skrzyżowania szlaków. Niebieski wiedzie dalej w stronę Koprowego Wierchu, a zaczynający się tu czerwony prowadzi na cieszące się ogromną popularnością Rysy. Przejście przez Dolinę Mięguszowiecką (tu znów zdjęcie z drogi powrotnej). Wejście na Przełęcz Waga Skręcamy na czerwony. Nadal poruszamy się po kamiennym chodniku, który z czasem robi się coraz bardziej stromy. Po przecięciu Żabiego Potoku, zaczynają się zakosy, którymi będziemy podchodzić przez kolejnych kilkadziesiąt minut. Od czas do czasu dostępne są skróty, które po wydeptanej ścieżce pozwalają ścinać niektóre fragmenty chodnika. Kosówka powoli zanika, zostają tylko trawki i kamienie. Bardzo dużo kamieni. Tam też na chwilę robi się bardziej płasko. Niedługo później docieramy w okolice Żabich Stawów Mięguszowieckich – dwóch malowniczo położonych jeziorek, otoczonych paroma ciekawymi szczytami. Kamienny chodnik w stronę Rysów. Wielki Żabi Staw Mięguszowiecki. Nad nim od lewej: Wołowa Turnia, Żabia Turnia Mięguszowiecka oraz Żabi Koń. Nad stawami podchodzimy jeszcze kawałek, po czym docieramy pod krótki odcinek ze sztucznymi ubezpieczeniami. To tu znajdują się kontrowersyjne, czasem wyśmiewane schodki. Oprócz nich widzimy krótkie, metalowe drabinki oraz trochę łańcuchów przy szerokiej, tylko minimalnie eksponowanej ścieżce. Bez większego problemu można to przejść bez dotykania metalowych elementów. Metalowe schodki i inne sztuczne ułatwienia w drodze na Rysy. Minąwszy sztuczne ułatwienia, znów mamy to samo, co wcześniej: wygodny chodnik, zakosy i umiarkowanie strome podejście. Nim w kilka, może kilkanaście minut docieramy do tablicy z napisem „Wolne Królestwo Rysów”. Kawałek dalej przechodzimy pod bramą z kolorowymi chorągiewkami i wkraczamy w pełne specyficznego humoru otoczenie Chaty pod Rysami. Witajcie na terenie Wolnego Królestwa Rysów! Ostatnie metry podejścia pod schronisko. Na schroniskowym tarasie urządzamy sobie chwilę przerwy. Jemy, rozmawiamy z innymi, sam korzystam też z tutejszej, kultowej już toalety. Znajduje się o dwie minuty marszu dalej (dojście brązowym szlakiem) i przez przeszkloną ścianę oferuje fantastyczny widok na Dolinę Mięguszowiecką. Jest i rower, choć w tym terenie raczej nie dotrze się nim zbyt daleko. Po zakończonym postoju ruszamy dalej w kierunku Przełęczy Waga. Stąd jest już naprawdę niedaleko. Znów chodnik, znów szerokie zakosy. Mija parę minut i stoimy na przełęczy, gotowi do zejścia ze szlaku. Dojście na Przełęcz Waga. Wysoka – wejście od Przełęczy Waga (Droga przez Pazdury) Nim zacznę opis, wrzucę jeszcze dwa zdjęcia z ogólnym zarysem drogi. Starałem się, by był możliwie dokładny, choć istnieje szansa, że jej optymalny przebieg nieco się różni. Czasem dostępnych jest też kilka wariantów przejścia. Droga na Wysoką z Przełęczy Waga – dojście do Przełączki pod Kogutkiem. Dalsza część drogi na Wysoką – przejście zboczem Ciężkiego Szczytu, Wysokiej oraz wejście na północno-zachodni wierzchołek (ten z krzyżem). Zakładamy kaski i ruszamy w stronę opadającej na przełęcz grani Ciężkiego Szczytu. Choć przewodniki mówią o trzymaniu się jej ściśle, szybko odkrywany, że łatwiej obejść ją prawą stroną. Tam też natrafiamy na kilka kamiennych kopczyków. Kopczyki na obejściu grani od prawej strony. Później warto jednak dostać się na tę grań. Ściany robią się strome, przejścia wąskie, więc górą faktycznie będzie łatwiej. Odnajdujemy jakiś dogodny wariant i wchodzimy. Potem idziemy jeszcze chwilę w stronę Ciężkiego Szczytu, stopniowo skręcając coraz bardziej w prawo. Ze względu na dużą popularność drogi, w wielu miejscach idziemy po prostu wyraźnie wydeptaną ścieżką. Oprócz tego, z zasięgu wzroku mamy wiele pomagających w orientacji kopczyków. Przejście pod Kogutka nie sprawia większych problemów, trudności wynoszą tu 0, w pojedynczych miejscach 0+. Stopniowo skręcamy z grani w prawo. Dojście w kierunku Przełączki pod Kogutkiem. W pewnym momencie docieramy w okolicę rynny, którą będziemy zaraz wchodzić na przełączkę. Pod nią znajduje się jeszcze kilka klamer i łańcuchów. Dla mnie to pierwszy raz, gdy trafiam na sztuczne ułatwienia poza szlakiem. Wiem jednak, że takich miejsc jest w Tatrach Słowackich o wiele więcej. Dojście do opadającej z Przełączki pod Kogutkiem rynny. Chwilę później zaczynamy przejście rynną. Jest bardzo stroma, wąska i ubezpieczona długim łańcuchem. Stopni i chwytów nie brakuje, ale nie zawsze znajdzie się miejsce, by wygodnie postawić nogę. To bez wątpienia jeden z najtrudniejszych odcinków drogi. Początkowo, chcę go pokonać bez dotykania łańcucha, później jednak tracę pewność, że jest to rozsądne. Ubezpieczona łańcuchem rynna prowadząca na Przełączkę pod Kogutkiem. Wspinaczka trwa parę minut, dostarczając przy tym mnóstwa emocji. W końcu stajemy na niewielkiej przełączce, robiąc tu chwilę przerwy. No, to było ciekawe! Pod względem trudności, poziom porównywalny do tych najbardziej wymagających fragmentów Orlej Perci (choć jednak mniej eksponowany niż słynna drabinka). Kolejny odcinek wymaga zejścia z przełączki do wyraźnie widocznej ścieżki. Wariantów jest wiele, a teren nieco kruchy. Po dostaniu się na dół ruszamy mniej więcej poziomo, trawersując zachodnie zbocze Ciężkiego Szczytu. Ścieżka poniżej Przełączki pod Kogutkiem. Trawers zbocza Ciężkiego Szczytu. Droga na tym odcinku nie sprawia trudności. Z orientacją też nie ma problemów – kopczyków jest wiele i wydaje mi się, że również tu tworzą parę możliwych wariantów trasy. Następnym punktem orientacyjnym jest żleb opadający z Przełęczy pod Wysoką, która rozdziela Ciężki Szczyt i Wysoką. Jest kruchy, choć przejście przez niego nie jest zbyt wymagające. Za żlebem należy trochę podejść. Po raz kolejny można sobie wybrać dogodny wariant, idąc za którąś z kopczykowanych ścieżek. Ważne jest tylko, by nabierać wysokości i iść dalej wzdłuż południowo-zachodniego zbocza. Przejście wzdłuż południowo-zachodniego zbocza. W pewnej chwili docieramy na wąski taras noszący nazwę Ławica. Idziemy nim przez moment, powoli docierając do dużego żlebu opadającego z Przełączki w Wysokiej. Później skręcamy w lewo i zaczynamy podejście owym żlebem. Przejście przez Ławicę. Tu łatwy odcinek dobiega końca. Czeka nas długa, wymagająca sporej ostrożności wspinaczka. Żleb jest stromy i kruchy, a każda znajdująca się wyżej osoba stanowi zagrożenie związane z możliwością zrzucania mniejszych i większych kamieni. Myślę, że w takim miejscu posiadanie kasku jest absolutną koniecznością. Dolna część żlebu pod Przełączką w Wysokiej. Ciężko stwierdzić, która część żlebu lepiej nadaje się do podejścia. Przewodniki wspominają o środkowej, mi miejscami lepiej idzie się prawą. Potrafię też przejść do lewej krawędzi, gdy tylko stwierdzę, że tamtejsza skała wygląda na mniej kruchą. Wspinaczka trochę trwa, pod koniec jest nawet nieco stromiej. Wreszcie docieramy pod charakterystyczny głaz, który przez cały czas mieliśmy nad głowami. Tu mamy do wyboru: skręcić w lewo i iść na północno-zachodni wierzchołek albo kontynuować podejście aż na przełączkę, gdzie prowadzi dalsza droga na wierzchołek południowo-wschodni. Rozdroże w górnej części żlebu. W tym momencie wybieramy skręt w lewo. Tam czeka na nas dość gładka, pochyła płyta. Widzimy też kolejne sztuczne ułatwienia w postaci kilku klamer. Pierwsze są bardzo wąskie i służą głównie do stawiania na nich nóg, później mamy też długi kawałek metalu, którego można przytrzymać się przechodząc w poprzek płyty. Pochyła płyta z klamrami. Po przejściu przez płytę jesteśmy już prawie na szczycie. Idziemy jeszcze kawałek prosto, w dogodnym momencie skręcamy w prawo i pokonujemy ostatnie głazy. Chwilę później siedzimy już na górze w towarzystwie dwóch innych ekip. Niestety, są to zespoły prowadzone przez przewodników, którzy nie patrzą na nas zbyt przychylnym wzrokiem. Ostatnie podejście na północno-zachodni wierzchołek Wysokiej. Charakterystyczny krzyż na Szczycie. W tle świetny widok na Gerlach. Siadamy gdzieś na uboczu i robimy chwilę przerwy obserwując okolice. Wiele osób twierdzi, że Wysoka ma najpiękniejszą panoramę w Tatrach. I nawet jeśli nie jest to prawda, to ciężko nie zgodzić się, że widoki są w ścisłej czołówce. Potężne, skaliste dwutysięczniki otaczają nas praktycznie ze wszystkich stron. Bez trudu rozpoznaję te, na których już byłem oraz parę innych, które póki co pozostają jedynie w strefie marzeń. Skrzynka z nazwą szczytu, jego rysunkiem oraz wysokością. W środku był przemoczony zeszyt do wpisywania się jako zdobywca góry oraz trochę pozostawionych przez turystów śmieci. Północno-zachodni wierzchołek Wysokiej z krzyżem oraz świetnym widokiem na polską część Tatr. Wierzchołek południowo-wschodni wraz z zaznaczoną drogą wejścia (linia przerywana to część trasy zasłonięta przez skały). Widoki na północ. Doskonale widać między innymi Rysy, Niżnie Rysy, Mięguszowieckie Szczyty, Świnicę, Zawrat oraz praktycznie całą Orlą Perć. Po krótkim pobycie na tym szczycie postanawiamy przejść na drugi wierzchołek i tam urządzić sobie dłuższą przerwę. W tym celu cofamy się na płytę z klamrami i ostrożnie schodzimy do jej podstawy. Później wracamy do żlebu i kontynuujemy nim podejście na Przełączkę w Wysokiej. Zejście po płycie z klamrami oraz dalsza droga w górę żlebu. Bez wątpienia jest to najtrudniejszy odcinek całej dzisiejszej drogi. Końcówka żlebu jest bardzo stroma, trochę krucha i miejscami pozbawiona wygodnych półek, gdzie dałoby się postawić całą nogę. Moim zdaniem, śmiało można by dać temu odcinkowi wycenę I. Stroma końcówka podejścia na Przełączkę w Wysokiej. Na przełączce od razu robi się łatwiej. Idziemy parę metrów w stronę drugiego z wierzchołków, później obchodzimy go gładką, skośną płytą od lewej strony. Z daleka wydawała się śliska i niebezpieczna, w rzeczywistości (przy suchej skale) nie sprawiła nam żadnych problemów. Obejście południowo-wschodniego wierzchołka po pochyłej, nieco eksponowanej płycie. Za płytą docieramy pod stromą, popękaną ściankę, na którą musimy się wspiąć. Ta również z daleka wygląda groźnie, a na miejscu pokazuje nam parę dogodnych wariantów przejścia. Trudniej jest za to na górze tej ścianki, gdzie należy podejść parę metrów w prawo, na najbliższe skałki. Teren jest przepaścisty, więc co wrażliwsi mogą rozważyć pokonanie tego trójkątnego „daszku” okrakiem. Wejście na ściankę i skręt w stronę głazów tworzących wierzchołek. Po wejściu ponad ściankę ponownie skręcamy w prawo i idziemy jeszcze chwilę wśród dużych bloków skalnych. Parę z nich wymaga pomocy rąk, są też odcinki z umiarkowaną ekspozycją. Niedługo później stoimy już na drugim z wierzchołków Wysokiej. Przez krótką chwilę jesteśmy tu sami, potem przychodzi kolejna ekipa z przewodnikiem. Eh, chyba nie mamy dziś szczęścia do miłej atmosfery na szczytach. Mimo to, siadamy sobie w pewnej odległości od nich i robimy obiecany postój. Metalowy, przytwierdzony do skały czekan na południowo-wschodnim wierzchołku Wysokiej. W tle po lewej dominuje Gerlach, po prawej Kończysta. Spojrzenie na wierzchołek północno-zachodni. Piękne szczyty i granie Tatr Słowackich. Zejście z Wysokiej Po chwili odpoczynku i nacieszeniu się widokami zaczynamy powrót. Przechodzimy po głazach, później schodzimy na stromą ściankę. Tam czeka nas parę metrów przejścia jej szczytem, a następnie ostrożne zejście w dół. Na szczycie wspomnianej ścianki. W następnej kolejności obchodzimy wierzchołek pochyłą płytą, a później docieramy w okolicę Przełączki w Wysokiej. Tu czeka nas kolejny postój, tym razem nieplanowany. Jeden z przewodników założył tam stanowisko i powoli opuszcza swoich klientów na linie. Nie chcemy wchodzić im w drogę, zresztą schodzenie tym żlebem w parę osób naraz nie byłoby zbyt bezpieczne. Kilka, może nawet kilkanaście minut później żleb jest pusty. Nadchodzi nasza kolej, którą bez wahania wykorzystujemy. Schodzimy powoli i bardzo ostrożnie, uważając nie tylko na to, by nie spaść, ale i nie zrzucić kamieni na osoby znajdujące się niżej. O to ostatnie nietrudno, bo mniejsze i większe okruchy leżą dosłownie wszędzie. Zejście z Przełączki w Wysokiej. Schodząc, zauważamy, że z pierwszego wierzchołka do żlebu wchodzi jeszcze jeden zespół. Niedobrze, zaraz zrobi się tu tłoczno. Powstaje dylemat: lepiej schodzić jako pierwsi i mieć nad sobą więcej ludzi czy poczekać, godząc się z tym, że znacznie wolniejsze ekipy z przewodnikami będą nas ciągle blokować. Wybieramy to pierwsze. Przy skrzyżowaniu dróg wyprzedzamy inne zespoły i kontynuujemy drogę w dół kruchego żlebu. Idzie nam całkiem sprawnie, choć kilka momentów było nerwowych. Co parę minut z góry leciały kamienie, a zaraz za nimi ostrzegacze okrzyki. Jedyne, co zostawało w takiej sytuacji, to przywarcie do ściany i nadzieja, że pocisk przeleci bokiem – na wypatrzenie go i unik nie zawsze było na tyle czasu. Po wyjściu ze żlebu spotykamy polsko-słowacką parę zmierzającą na szczyt. No, w końcu ktoś, kto idzie samodzielnie i z kim można normalnie pogadać. Udzielamy im trochę porad co do drogi i ruszamy dalej w stronę Przełączki pod Kogutkiem. Pokonujemy wąską Ławicę, potem za kopczykami schodzimy w stronę żlebu opadającego z Przełęczy pod Wysoką. Przechodzimy przez niego w jednym z łatwiejszych miejsc, a następnie idziemy kawałek w miarę płaską ścieżką. Docieramy pod przełączkę i zaczynamy niedługie podejście. Podejście do Przełączki pod Kogutkiem. Kogutek to oczywiście ta niewielka skałka po jej lewej stronie. Za przełączką czeka nas strome zejście w ubezpieczonej łańcuchem rynnie. I tu pojawia się niemałe zaskoczenie, bo o ile wcześniej to miejsce wydawało mi się ciężkie, to teraz, w teoretycznie trudniejszym zejściu, radzę sobie bez najmniejszych problemów. Poruszam się szybko, bez wahania wyszukuję kolejne stopnie, a tego łańcucha nawet nie dotykam. Zaskakujące, jak szybko człowiek może oswoić się z otaczającymi go trudnościami. Zejście rynną spod Przełęczy pod Kogutkiem. Końcówka jest już łatwiejsza. Bez trudu odnajdujemy kopczyki, które prowadzą nas wzdłuż ściany Ciężkiego Szczytu na jedną z jego grani, opadającą w kierunku Wagi. Droga powrotu na Przełęcz Waga. Docieramy tam w parę minut, skręcamy i ruszamy ku przełęczy. Tym razem próbujemy dostać się tam bez obejść, trzymając się bardziej ściśle grani. Do pewnego momentu jest dość łatwo, lecz samo zejście z niej wymaga pokonania stromego progu. Jakoś udaje się go przejść, choć faktycznie, znacznie łatwiej obejść ten kawałek od strony Chaty pod Rysami. Powrót po szlakach w okolice Szczyrbskiego Jeziora Na przełęczy mamy tłumy i duży ruch w obu kierunkach czerwonego szlaku. Ściągamy kaski i praktycznie od razu schodzimy w stronę schroniska. Je również mijamy bez postoju, kontynuując drogę w dół, do Doliny Mięguszowieckiej. Widok na Chatę pod Rysami z okolicy Przełęczy Waga. Po chwili maszerowania kamiennym chodnikiem docieramy do fragmentu z łańcuchami, drabinkami i metalowymi podestami. Zgodnie z przewidywaniami, w paru miejscach zdążyły się już potworzyć kolejki. Zatłoczone odcinki obchodzimy z dala od żelastwa i ruszamy dalej po prowadzących w dół zakosach. Niedługo później trochę wytchnienia daje nam fragment przy Żabich Stawach. Tam jest bardziej płasko, a krajobraz z rewelacyjnym widokiem na Grań Baszt potrafi zrobić wrażenie. Okolica Żabich Stawów Mięguszowieckich. Później znów zakosy i ciągnące się dość długo zejście w dół doliny. W końcu docieramy do skrzyżowania szlaków i przeskakujemy na niebieski, którym ruszamy w stronę Popradzkiego Stawu. Dookoła pojawia się coraz więcej kosówki, a później i trochę wyższej roślinności. Dotarłszy do asfaltu, skręcamy w prawo i ruszamy w stronę parkingu. Stąd mamy już tylko 4 kilometry spokojnego dreptania, które zajmuje nam trochę ponad pół godziny. Na tym odcinku często oglądamy się za siebie, podziwiając szczyty, które rano były jeszcze skryte w ciemnościach. Asfaltowy odcinek niebieskiego szlaku. Droga do domu Odszukujemy nasz samochód w gąszczu innych zaparkowanych pojazdów, pakujemy sprzęt do środka, a po chwili sami zajmujemy miejsca. Przy wyjeździe płacimy 6 euro i ruszamy w stronę głównej drogi. Tam odbijamy na wschód, zaczynając objazd słowackiej części Tatr Wysokich. W okolicach Tatrzańskiej Polanki odbijamy na północ, mijamy Tatry Zachodnie i kierujemy ku granicy w Jurgowie. Stamtąd jedziemy na Nowy Targ, a później Rabkę Zdrój, gdzie zostawiamy jedną osobę z ekipy. Dalej, w stronę Krakowa poruszamy się już we dwójkę. Jest sobota, okolice 15:00, więc korki na Zakopiance są minimalne. Powrót przebiega praktycznie bez problemów. Wysoka – podsumowanie wejścia Myślę, że było to jedno z moich bardziej emocjonujących przejść. Świetna trasa, ciekawe trudności, piękny szczyt z fantastycznymi widokami. Do tego oczywiście fajna ekipa, z którą chętnie wybrałbym się gdzieś jeszcze. Bez wątpienia, bardzo udana wycieczka, którą zapamiętam na długo. Jedyne, co bym zmienił, to atmosfera na wierzchołku, bo jednak naburmuszeni słowaccy przewodnicy z klientami to niekoniecznie najmilsze towarzystwo. Komu polecam Wysoką? Po pierwsze osobom, które zdają sobie sprawę z panujących na terenie TANAP-u przepisów i godzą się z ewentualnymi konsekwencjami ich naginania. Szczyt jest popularny wśród przewodników, a straż parku czasem pilnuje prowadzących na niego dróg (choć częściej tej od Doliny Złomisk). Druga rzecz to posiadane doświadczenie. Zdecydowanie, nie jest to góra dla początkujących! Konieczne jest sporo tatrzańskiego doświadczenia, również na długich drogach pozaszlakowych. Idąc na Wysoką od Przełęczy Waga trzeba posiadać niezłą kondycję, dobrze znać trasę oraz mieć obycie z ekspozycją, kruszyzną oraz stromymi, nieubezpieczonymi niczym odcinkami. Bez tego, łatwo będzie wpakować się w ryzykowny, być może nawet zagrażający życiu teren.
Wejście na Gerlach Jeżeli wejście na Gerlach jest Twoim marzeniem, to nasz przewodnik pomoże Ci je spełnić. Jesteśmy profesjonalną agencją przewodnicką, a wśród usług które oferujemy, znajduje się właśnie wejście na ten słowackiwierzchołek górski. Jako, że wspinaczka na Gerlach to duże... Data dodania: 2022-01-14 Szczegóły wpisu »
Uwielbiam te momenty, gdy to, co robię i planuję przestaje mi wystarczać. Wtedy do głowy przychodzą wszelkie “naj”. Po przejściu setek kilometrów w Tatrach w moich marzeniach zaczął pojawiać się on – Gerlach. Jest to niemałe wyzwanie pogodowe i logistyczne, więc ciągle odkładałam je na później. Tymczasem tuż po rozpoczęciu się nowego roku, Ewa rzuciła hasło, że dzwonimy do przewodnika i robimy to. Zaliczka wpłacona, nie było odwrotu. Przygotowania W tak zwanym międzyczasie cała moja energia skupiła się na zdobywaniu Korony Polskich Półmaratonów i wyjazdach krajoznawczych, zatem o misji G pomyślałam poważnie mniej więcej wtedy, gdy w Tatrach nastąpił majowo-czerwcowy atak zimy. To mogło mocno przesunąć termin wejścia. Na szczęście na tydzień przed dniem zero prognozy przewidywały jedynie duże zachmurzenie, a większość śniegu zdążyła stopnieć. Przemek, nasz przewodnik, poinformował, że możemy zabrać trzecią osobę. Choć wiedziałam, że odpowiedź będzie negatywna, zaproponowałam tę spontaniczną akcję mojemu M. O dziwo się zgodził. Dojazd i początek wejścia Nieprzewidziane korki, późny wyjazd i postoje po drodze sprawiły, że w kwaterze byliśmy dopiero po 21:00. Głodni, bez obiadu i z perspektywą pobudki o 3:00. Nastroje nie były najlepsze, dlatego też postanowiłam jak najszybciej położyć się spać. Sama pobudka nie należała do najlepszych w moim życiu, ale perspektywa zdobycia szczytu wynagrodziła wszelkie niedogodności. Zgodnie z umową z Przemkiem, mieliśmy stawić się w Tatrzańskiej Polance tuż po 5:00, by stamtąd ruszyć samochodem do Domu Śląskiego. To właśnie tam zaczyna się nasz trekking. Wszystko w środku trzęsie mi się jak galareta. Czy to ten moment, gdy powinnam tu być? Czy na pewno jestem na tym etapie górskiej drogi? Czy poradzę sobie kondycyjnie? Nie ma czasu na filozoficzne pytania – ruszamy. Dolina Wielicka to jedyny znakowany fragment całej trasy. O tak wczesnej godzinie moja kondycja jest bytem, który nie istnieje, więc poczułam ciężar sytuacji. Na szczęście po godzinie trekkingu związujemy się liną i ruszamy w ścianę. Niebo jest niemal w pełni zachmurzone i wygląda na to, że powinniśmy pożegnać się z jakimikolwiek widokami ze szczytu. Wielicka Próba okazuje się być nadzwyczaj prosta do pokonania, ale wiem, że to tylko początek. Dalej mamy Wielicki Żleb i ekspozycję, za którą tak tęskniłam. Tak dochodzimy do Przełączki pod Kotłem, by trawersować kolejne żebra, prowadzące nas na szczyt. Następnie poruszamy się zboczem Małego Gerlacha, by chwilę później dostrzec nasz cel. Podnoszę głowę, a moim oczom ukazuje się cudowne, błękitne niebo. Wiatr, który dudnił w uszach zrobił mi prezent w postaci rozwianych chmur. Gdy tylko zobaczyłam krzyż, który znajduje się na Gerlachu, zalała mnie fala łez. Oto spełniło się jedno z moich życiowych marzeń. Trzęsącymi rękami trzymam się skały i dotykam wierzchołka. Dookoła tańczą chmury, a widoczność jest wspaniała. M. przypomina mi o zjedzeniu kanapki, bo latam jak poparzona, robię zdjęcia i chłonę każdą sekundę tej chwili. Wtem M. wyciąga coś z plecaka. Wiem, co to jest, wszak we wrześniu bierzemy ślub. Wypadałoby zerwać z konkubinatem. 🙂 To idealne dopełnienie tego dnia. Wszystko jest tak, jak być powinno. Zejście Przemek przypomina, żebyśmy się zanadto nie rozluźniali, bo czeka nas wymagające zejście, gdzie nietrudno o błąd. Ruszamy w dół, ku Batyżowieckiej Próbie. Wtedy pytam, czy czeka nas coś, co spowoduje, że serce zabije szybciej. Odpowiada twierdząco, zaznaczając, że nie wie, co spowodowałoby u mnie taką reakcję. Cóż, Batyżowiecka Próba dała mi te emocje, których oczekiwałam. Nareszcie. Gdy docieramy do dużego płata śniegu, na powrót czuję senność. Przemek przypomina o zachowaniu skupienia. To nie wyklucza włączenia mojego wewnętrznego dziecka i zarządzenia śnieżnego zjazdu. 🙂 Dalsza trasa jest dość męcząca – to trekking w pełnym słońcu, po chwiejących się kamieniach. Gdy docieramy do Śląskiego Domu, czuję pomieszanie ekscytacji, satysfakcji i ulgi. Zaczynam fantazjować o łóżku. Nim jednak to nastąpiło, udaliśmy się do karczmy, by należycie uczcić zdobycie szczytu. Tak wygląda najszczęśliwszy człowiek na świecie Gerlach to najwyższy szczyt całych Tatr, Karpat i wierzchołek, zaliczany do Korony Europy. To doskonałe preludium do moich kolejnych pomysłów. Informacje praktyczne: Jak wejść na Gerlach? Dla przeciętnego turysty jest to możliwe wyłącznie z przewodnikiem, gdyż obecnie nie prowadzi tam żaden znakowany szlak. Jak się przygotować? Zdecydowanie kondycyjnie. Jeśli zaś chodzi o sprzęt – przewodnik zapewnia kask, uprząż oraz linę, zatem nie ma konieczności zabierania własnego sprzętu. Ile to kosztuje? 1200 zł za 2 osoby, 1350 zł za 3 osoby. Stan na czerwiec 2019 r. Dodatkowo należy doliczyć 10 euro od osoby za przejazd samochodem z Tatrzańskiej Polanki do Śląskiego Domu. Wlicz w to przejazd przewodnika. Ubezpieczenie. Na Słowacji akcje ratunkowe są płatne, zatem polecam wykupić ubezpieczenie kosztów leczenia. Ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków polecam posiadać cały rok. Zwróć uwagę, aby ogólne warunki umowy włączały akcje z użyciem śmigłowca i wysokości powyżej 2 500 W razie pytań – pisz, jestem do dyspozycji. Czy dam radę? Jeśli przeszedłeś większość polskiej części Tatr, to zapewne tak. Jeśli przeczytałeś w Wikipedii, że to najwyższy szczyt, a dotąd widziałeś tylko Morskie Oko, to zapewne nie. Niejednokrotnie słyszałam o ludziach, którzy po zetknięciu się z bardzo eksponowanym terenem, dostawali ataku paniki. Pokora i doświadczenie to słowa klucze. Zresztą, jeśli należysz do tej drugiej grupy, dobry przewodnik odmówi ci wejścia już po krótkiej rozmowie telefonicznej.
Zarówno zimowe, jak i letnie wejście na Gerlach wymaga odpowiedniego przygotowania. Niedoświadczony turysta-amator nie powinien wybierać się samodzielnie w wysokie góry. W takim wypadku wspinaczka na Gerlach może być niebezpieczna. Jednakże możliwe jest wejście na Gerlach z przewodnikiem, który zadba o bezpieczeństwo i powodzenie całej wyprawy. Biuro Przewodnickie Erguide organizuje takie wyprawy. Są one starannie zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko po to, by stały się niezapomnianą przygodą, ale nie traumatycznym przeżyciem. Więcej o tym, co oferuje przewidnik na Gerlach można znaleźć na stronie Dodano: 8 miesięcy 2 tygodnie temu Wyświetleń: 2812 Kliknięć: 753 325366 Tagi: wycieczki na gerlach przewodnik na gerlach gerlach z przewodnikiem wyprawa na gerlach wspinaczka na gerlach gerlach przewodnik wejście na gerlach